Teksty
126p Być czy mieć Całowanie Chocholi taniec
16 skończy w czerwcu
21:00
2001 – 2007
40
Będzie co będzie
Być czy mieć
Całowanie
Chińskie ska
Chłopaki wieczorem
Chłopak z futerałem
Chcholi taniec
Chory
Cielak i wiśnia
Czekamy na deszcz
Dodo
Dokąd to pójdziemy dziś
Door selection
Dworcowa piosenka
Dzidzia
Ekstramocne
Fenoloftaleina
Globus
Gorzej już nie może być
Idę w las
Ja wiem mała
Jedno wesele, dwa pogrzeby
Jesteśmy tu i teraz
Jeziora
Johnny
Juhas
Kleszcze
Kogucik
Książe
Łaska i pokój
Maria i Józef
Muzyka końca lata
Na cienkim
Naucz się być sam
Nie napiszę już piosenki
Nie pytaj
Ona nie chce jeszcze spać
Ostatni taniec
Perła Wszechświata
PKP Anielina
Pieśń prawiczka
Piękna 7a
Prywatny Ciechocinek
Rude drzewa
Skąd jest ten wiatr
Szkoda czasu
Słońce na wiatr
Słowaccy piłkarze
Stare zaklęcie
Świąteczny
Tani szampan
To co widziałem
To se ne vrati
Wakacje w mieście
W boule gram
Wetlina
Wiosna
Wolny
W środę wieczorem
Za oknem rude drzewa
Zbaw się
Zielone oczy
Zima
Złoty krążek
Zmiana czasu
Żabi
Żółty pies
Żyjmy
126p
Bmaj7 Fmaj7
życie skulone jak szmata
trochę suche trochę mokre
nikt się nie cieszy z małego fiata
niektórzy palą bo tak jest modnie
rano trzeba iść do sklepu
radio gra stare przeboje
obmywam buzię wodą z klozetu
dobre to nasze życie we dwoje
16 skończy w czerwcu
A cis h D cis A
Szesnaście skończy w czerwcu śliczna dziewczyna;
ma pustki w swoim sercu czeka na chłopca;
z ostatnim była tydzień, tydzień może dwa,
ten wierność jej obiecał za cenę dziewictwa.
A h cis D cis h A
za szybko chciał nie dowiódł miłości, nie umiał poczekać aż rozkwitnie jak wiosną sad;
te chłopaki świnie myślą. że dziewczyny jak w tych teledyskach za materac są..
A cis h D cis A
spotkała go przypadkiem, na gicie pięknie grał;
za sceny wciąż ukradkiem tak na nią spoglądał,
śmiała się i tańczyła on dla niej już tylko grał,
bo w pierś go ugodziła strzała amora.
A h cis D cis h A
zakochał się bez pamięci w tobie boska śliczna zapowiadająca dziewczyno,
nie odmów mu gdy o randkę poprosi cię..
A cis h D cis A
ustała w dzbanie woda do kwiatów najlepsza;
pan młody, panna młoda za chwile rzekną tak;
że w zdrowiu i w chorobie miłować będą się,
że w biedzie niepogodzie nie będzie im z sobą źle.
A h cis D cis h A
bo on kocha ją ona kocha jego kochają się mocno będą z sobą razem już..
lalalallllllllllllaaa
21:00
ulice, mokre schody, sklepy rynny samochody;
latarnie kałużami rozświetlone;
spacer, pusty chodnik rozbujany pan przechodzień;
wężykiem odprowadzam go oczami;
za 7 godzin wstaniesz i pomyślisz o tym,
że to wszystko co się stało to sen
2001 – 2007
2001-2007 gdzieś między nimi chwyciłem Cię za rękę,
pomarańczową kredką narysowałaś słońce,
zakwitło na zielono rzeżuchowe serce;
miłosne smsy, spacery późną porą,
ucieczki z zajęć by czekać pod Twą szkołą,
by pół godziny dłużej móc patrzeć w Twoje oczy,
by ramionami szczęście swe otoczyć.
choć czasem jeszcze się przyśnisz
i ciężko z łóżka potem wstać,
to wiem, że to już za nami,
dziś pora innym swe ciepło dać;
podstawy rock and rolla i kroki do walczyka,
to bylo już tak dawno, bez Ciebie zapominam,
nie weszła w krew mi również wieczorna gimnastyka,
lecz nigdy nie zapomnę Twych zasług dla języka.
że tylko w każdym razie, że mam na sobie sweter,
że gdy próbuję wziąć coś to brzmi o wiele lepiej,
i jeszcze kilku rzeczy już nigdy nie zapomnę,
numeru telefonu choć byłoby wygodnie.
choć czasem jeszcze się przyśnisz
i ciężko z łóżka potem wstać, to wiem,
że to już za nami, dziś pora innym swe ciepło dać.
40
w czterdziesty rok życia wchodzę bez trzech zębów.
waga prawidłowo, choć różnie bywało.
za mną cztery związki, bezdzietny rozwodnik.
wszystko co najlepsze dostałem od kobiet.
prawie już nie piję, rano się rozciągam,
potem jem owsiankę, taką na bogato.
potem czytam książkę, bo nie mam stałej pracy.
wolny czas był zawsze ważniejszy od pieniędzy
żyję tak jak chciałem, goły i wesoły.
chłopaków masuję, dziewczyny masuję.
chcę zachować młodość do późnej starości.
ciało jest świątynią, ja jestem szamanem.
Będzie co będzie
Będzie to, co będzie, rzekłeś mi kiedy odchodziłeś w swoją stronę,
Chociaż dobrze mogłoby nam być, Ty i ja na dziś to wykluczone,
Znałam te odpowiedź, ale nic, nic mi nie ułatwia to przemowy,
Mówisz słonko, że to stan na dziś, Cisną mnie te słowa z tyłu głowy.
To przychodzi raz na wiele lat. To uczucie lepsze niż cokolwiek,
Łatwo zmienia się w bolesny ślad Jeśli nie znajduje drogi wolnej,
Czekał Florentino wieków sto Żeby zbudzić się przy swej Ferminie,
I mi trzeba uśpić czułość tą (miłość tą) Nim się w niej na dobre pogubimy.
Kiedy pukasz nieśmiało, zza zamkniętych drzwi dobiega
odgłos świata, w którym chciałbyś być, wypchane żądzą serca
biją dziki rytm, słyszysz go głośno, stale, lecz nie zaprasza nikt.
Widzisz tylko to, co mają, cudzą skórę, wielki dom
obwarowany murami, lecz niedaleko stąd
toczy się życie, w zachwycie, cudem zwykłych dni
Dotknij dłonią mokrej ziemi
Poznaj cel, którego nikt, nie kupi nie sprzeda, nie zabierze
Być czy mieć, po prostu być
Dotknij dotknij dotknij dłonią, dłonią dłonią, ziemi
Dotknij dotknij dotknij mokrej mokrej mokrej ziemi
hej! tuż obok niej zajęte jest miejsce,
innego już nie chce;
przede mną chłopców już trzech ciebie całowało;
miłość i wierność po grób tobie przysięgało;
a my nie będziemy spieszyć się,
choć twych ust tak bardzo chcę;
gdy przychodzi ten czas to zawsze się wie;
i wtedy każde z nas uwierzy jeszcze raz,
że nie puszczą ręce się, że to szczęście a nie pech
zakochać się!
ona chce męża i dziecko mieć przed trzydziestką,
bo wie, że później bywa z tym ciężko;
w nim się zapala zielone światełko,
już dawno przy nikim nie czuł się tak lekko;
więc chodzą do kina, na lody, wakacje planują;
o wspólnej starości marzenia snują
i nie ma znaczenia i myśl ta już ich nie dzieli,
że kiedyś tą starość z kim innym mieć mieli.
Chińskie ska
nie ma nie ma czasu, czas szybko ucieka;
trzeba robić dużo szybko i wydajnie;
zorganizowany i zaplanowany;
taki mam być jutro taki mam być dziś..
mówił mi tak facet, gdy stałem na rozdrożu;
podawał tabletkę rozpuszczoną w wodzie;
wypij mój chłopczyku buszujący w zbożu,
jesteś drapieżnikiem, znasz prawa w przyrodzie..
ref; znamy znamy przestrzegamy;
szanujemy młode mamy; się pod szyję zapinamy;
tylko kasy mało mamy..
dziewczynooo! dziewczyno! dziewczynooo!
spójrz na misia, którego Ci kupiłem;
jest droższy niz średnia krajowa brutto;
ma plusz koloru twojego futra..
ref. my do dziewczyn nie z łapami;
lecz z uśmiechem i kwiatami;
w testamencie zapisani; tylko kasy mało mamy
Chłopaki wieczorem
B g
Chłopaki wieczorem wracają od dziewczyn,
przez bloki przez pustynie to nie jest zbyt bezpieczne,
można stracić dyszkę można i jedynkę,
chłopaki wieczorem wracają od dziewczyn.
dis B g F
na szyi krwawy ślad, miłością podkrążone oczy,
do domu drogi szmat, dziurawe buty dziurawe zęby,
a jeszcze nie chcą spać, księżyc rozpuszcza blaskiem oczy,
c B
a serca byczą krwią..
B g
do jutra, zadzwonię ciebie będę czekała..
zasypiam w twoim swetrze chce pachnieć tobą cała;
do jutra tak daleko ja w brzuchu mam motyle,
puść sygnał to przybiegnę pod okno twe za chwilę.
dis B g F
przez rozsypane szkło, przez drut i beton dziurę w płocie,
jak duży czarny kot przebiegnę przez zaspane miasto;
ja jeszcze nie chcę spać, pobiegnę ile starczy sił,
c B
by ciebie objąć znów.
Chłopak z futerałem
Na podmiejskiej stacji, w kasie PKP
chłopak z futerałem bilet kupuje;
jeszcze ma ulgowy, wciąż nie pracuje,
chodzi z głową w chmurach, słyszy muzykę;
ref; i pytania: co ty z tego masz?
że na próby wciąż tak gnasz?
nie mam już wakacji, chociaż lato trwa,
na pulpicie z plażą kursor myszki drga
w klawiaturze piasek a w słuchawkach wiatr,
jeszcze trzy godziny do wyjścia na świat,
próba nie jest już jak święta msza,
lecz się dalej na nią gna, by pośpiewać lalalala…
Nie za wiele dzieje się
Jakoś leci może być
Trochę piszę trochę gram
Nie odkładam z tego nic
Luźnych ludzi wokół mniej
Ja dla luzu muszę pić
Noce zwykle spędzam sam
Czasem chce się wtedy wyć
Już nie przywiązuję się
Do przedmiotów ludzi miejsc
W życiu trzeba trzymać pion
Kiedy tęsknisz trudniej jest
Tylko weekend słaby punkt
W te dni życie żąda braw
Więc wychodzę tańczyć znów<
Litr soku dwieście gram
Koszula, spodnie w kant
Na miasto z buta dam
Ze sobą gadam sam
Chory Czekamy na deszcz Dodo Cielak i wiśnia
jestem na Ciebie dzisiaj chory;
chciałbym z tobą robić bachory;
żebyśmy mieszkali na pierwszym piętrze
i żebym na balkonie mógł trzymać gołębie;
x2 jestem na Ciebie dzisiaj chory
zrzuć to układaj ze mną wzory,
i żeby mieć punciaka i rosół co niedzielę;
do pracy w poniedziałek i miłość po kościele,
latem tydzień nad morzem jesienią zbierac grzyby,
w święta upieczesz ciasta a ja pomyję szyby;
jestem chory; gołębieeeeeee
Słońce za wzgórze już odeszło, przez ciało przeszedł dreszcz
Co miało nadejść nie nadeszło, czekamy wciąż na deszcz
Nikt nią nie myje samochodów, z kranów nie leje się
Nikt nią nie spuszcza już odchodów, stare zwyczaje to dziś grzech
Czciliśmy niewidzialnych bogów, zamiast powietrze, wodę, las
Nikt nie chciał słuchać ekologów, dziś są ostatnią z naszych szans
Ostatnią z szans
Jesteśmy martwi jak ptak dodo, pszczoły i chmary szarańczy
A nasze miasta są pod wodą, pustorak dziś w nich tańczy
Jesteśmy martwi jak kakadu w dużej mierze z naszej winy
4x Czas oczyścić ziemski tron, z ludzi co niszczą swój dom
Mieliśmy piłkę po swej stronie, ale wszystko spieprzyliśmy
Teraz patrzymy jak świat tonie, trwa o góry wielki wyścig
To było dobrych klika wieków plądrowania i wyżery
Na razie starczy już człowieku, to koniec twojej ery
4x Czas oczyścić ziemski tron, z ludzi co niszczą swój dom
kwietniowy świat; cielak i wiśnia
przyglądają się sobie na wzajem;
za trzy złote kwiat nie jest ciebie wart,
w polu na trawie pszczoły żurawie
Dokąd to pójdziemy dziś
dokąd to pójdziemy dziś;
ja na lewo ty na prawo prosto nikt;
zostaw uchylone drzwi;
kto z nas wie czy to na pewno koniec już;
mamy po dwadzieścia lat, zero kasy, trochę ciuchów
i doświadczeń; wspólnych dużych małych spraw;
proszę nie rozchodźmy się na zawsze nie!
ref; bo wciąż pamiętam te wakacje, gdy: w gołębniku
dałaś mi na palcu swym oranżadkę w proszku;
doobiednie leśne gry, kijami biliśmy hitlerowców;
opaleni kurzem lata, bańkami strzelaliśmy w muchy;
upijanie wina w sadzie, pas dziadka,
to wcale nie są bzdury..;
swoje dziecko chowam wciąż przed facetem
w garniturze i krawacie; twoje ciągle kusi wąż
płodnym i dojrzałym jabłkiem z nasionami;
jeszcze się nie damy nie, przyjdź o drugiej na plac
zabaw za kasztanem; odnowimy przysiąg sto,
wypalimy fajkę z indianami bo…
wciąż pamiętam te wakacje, gdy…..
Door selection
G h
my nie chodzimy do lokali,
w których robią door selection;
my nie lubimy tych brutali, lubimy patrzeć w niebo..
D h
gdzie DżaDża ma swój tron, to najlepszy selector;
choć chcą wszyscy do Niego,
to nie wszystkich przyjmie On.
Dworcowa piosenka
już na dworcu czeka do rodzinnych stron,
droga jest daleka, osiem godzin stąd;
czeka mama, tata, czeka stary pies,
czeka ukochana, dla niej wiozę wiersz;
cały miesiąc nie widzieliśmy się,
tęskniłem, wiesz; tęskniłam, wiesz..
obcy cały świat i dziwnie kiedy spojrzeń twoich brak,
lecz za dzień nie cały uśmiech wróci nam;
Dzidzia
H cis dis E
dzidziu ostatni pociąg uciekł mi wypiłem z kolegami piwa trzy
dis E H
i do ciebie chciałbym przyjść i przytulić się dzidziu
H cis dis E
ale siedzę i nie dociera do mnie nic na zewnątrz chyba muszę zaraz wyjść
dis E H
zrobić coś na ale co ciężko mi dzidziu
H cis dis E
bo nocą myśli noże ostrzą się i choć nam z sobą było czasem źle
dis E H
to bez ciebie przecież nic nie smakuje mi dzidziu
cis H gis cis H
do rzeki księżyc już wpadł a słowik jej śpiewa piosenkę no a ja…
H cis dis E
mała malutka proszę odpisz mi w oczekiwaniu serce drży
dis E H
czy na słońce czy na deszcz ja będę czekał tu dzidziu
H cis dis E
tak blisko najbliżej jak się tylko da i znajdę w sobie siłę psa
dis E H
by móc w zgodzie z tobą trwać i w przyjaźni najmilsza
H cis dis E
bo wierze że kiedyś w końcu przyjdzie dzień na nowo zakochamy się
dis E H
nasze noce nasze dni zazielenią się dzidziu…
Ekstramocne
E cis gis A
ekstramocne załóż to w niebieskim ci do twarzy
łatwiej będzie potem zdjąć gdy już zaczniemy tańczyć
o tak róbmy to wolniej jak gdyby od niechcenia
bąbelkowa płynie krew to nie jest do kupienia
h D A fis
bo kiedy usta lgną do ust nie myślę wtedy już
o niczym zamykam oczy poddaję się
E cis gis A
za oknami mokro jest ostatni śnieg tej zimy
wkrótce trzeba będzie zejść i kupić coś ze sklepu
nie teraz pójdziemy później ubrania wizą na sznurze
bąbelkowa płynie krew w łóżku zostaniemy dłużej…
Fenoloftaleina
G C
Jutrzejszy dzień zaskoczy cię;
obfity poranek chleb z masłem;
szklanka herbaty dwie kostki cukru;
za długi paznokieć śpioch w oku.
D e a h
tylko jedna chwila
jak fenoloftaleina zabarwi dzień.
G C
jutrzejszy dzień zaskoczy cię;
długie godziny myślowy zlew;
rozsadza zapach smażonych mew;
ach kiedy się skończy jutrzejszy dzień.
Globus
Czasem globus w gardle mam, krótki oddech sztywny kark
Czasem mówię, jak bym bardzo się bał
To organizm daje znać, że coś kręcę, mówię tak
Tam gdzie instynkt wybrał trzy razy nie
Zostaw to i chodźmy spać, to nie będzie długo trwać
Musisz tylko spalić cały strach
Lewy prosty, prawy sierp, nogą w worek jeb, jeb, jeb
Ta kuracja właśnie taka jest
To co czujesz, to co wiesz, weź się komuś z tego zwierz
Nie duś w sobie, bo to zatruje cię
Zwykle nie jest aż tak źle, by nie dało zrobić się
Czegoś co przywróci do życia chęć
Medytacja, core i zen, znów w podłogę wtapiam się
Z tu i teraz toczę myśli swe
Oto ręka, oto nos, resetuję w sobie BIOS, w ciszy odzyskuję pełny głos
Gorzej już nie może być
Gorzej już nie może być. Czas na stop, czas w górę iść.
Z pleców zdjąć ten stary garb. Plecak wziąć i ruszyć na szlak.
Nie mów mi, że robię źle. Dłużej tak nie dało się.
Życie swoje każdy ma. Nie mam sił już o twoje dbać.
Nie mów, że przepraszasz, tylko to powtarzasz.
Nie mów, że się zmienisz, już nie wierzę ci.
Choć byliśmy blisko, to wspólne nazwisko już nas nie połączy, pora rozstać się.
Chociaż grube płyną łzy. Chociaż pukasz w moje drzwi.
Nie zawrócę się, nie cofnę.
Chociaż nie mam dokąd iść. Chociaż wołasz, żeby przyjść.
Nie zawrócę się, nie cofnę.
Idę w las
Idę w las, gdy jest mi źle
Czuję jak, on zmienia mnie
Głęboki wdech, wypuszczam brzuch
W koronach drzew, szeleści duch
Wierzę w las, w nim mam swoje msze
Ten krzywy dąb wyspowiada mnie
Pochwalne pieśni do grzybni wznoszę
Za białe kanie i podgrzybków kosze
Ja wiem mała Jesteśmy tu i teraz Jeziora Johny Juhas Kleszcze Kogucik Książe Łaska i pokój
ja wiem mała co ci jest. zostaw te koszmarne myśli;
w twoje oczy patrzeć chcę, ja twój wodnik ty mój lew;
ref. bo nigdy nie wiem jak to jest,
jak to powiedzieć tobie mam,
że żyć jak nigdy mi się chce, bo ja kocham Cię;
przy garażach czekam wciąż;
wiem, że będziesz szła tą drogą;
z czekolady serce mam, weź je proszę na pół złam;
ref. bo nigdy nie wiem…
Jedno wesele, dwa pogrzeby
gorzko! gorzko!
Jesteśmy tu i teraz, wolni jak zdzikły sad
Usta radość rozpiera, bo obok siostra brat
Butelka rękę wspiera, żarzy się nowy lont
Jesteśmy tu i teraz, bez fejsbukowych kont
Nikt się nie musi zbierać, jesteśmy teraz tu
Problemy i zmartwienia, pomniejszamy w tańcu
Jak przeszłe pokolenia, patrzymy w ognia blask
Jak nasi praprdzodkowie, wyjemy w stronę gwiazd
A kiedy już poczuję, że przyszła na mnie pora
Rozbiorę się do naga i wejdę do jeziora
Rozkosznie wolną żabką przebierał będę wodę
Wypłaczę w nią swe żale, ochłodzę trochę głowę
2x Bo to było dobre życie, ale czas powiedzieć pa,
nim obcy przejmą moje ciało, ja już przejdę w inny stan
Celebrowałem chwilę, głaskałem koty psy
Czytałem fajne książki, słuchałem świetnych płyt
Miałem miłych przyjaciół, graliśmy w różne gry
Kochałem kilka dziewczyn, na końcu byłaś ty
2x Bo to było dobre życie, ale czas powiedzieć pa,
nim obcy przejmą moje ciało, ja już przejdę w inny stan
A jeśli będziesz przy mnie, to otworzymy wino
To dobre to gruzińskie, co usta nam barwiło
Damy sobie buziaka, zarzucę dobry kwas
pojedziemy za miasto, użyźnić jakiś las
2x Bo to było dobre życie, ale czas powiedzieć pa,
nim obcy przejmą moje ciało, ja już przejdę w inny stan
uu I love U bejbi śpiewał johny do swej Lejdi,
no bo chłopcy już tak mają, że śpiewają, gdy kochają;
aj I love U Johny, uśnij chłopcze mój strudzony,
już o szyby stuka deszcz, a nam razem ciepło jest.
I love U Johny!
Są takie dni kiedy czuję się słabo i głos mi drży kiedy do Ciebie mówię.
Nie jest jestem silny jak juhas z ciupagą, nie jestem pewny jak niemiecki sztucer.
Ty choć się krzywisz, to jednak wybaczasz tę moją małą niedyspozycję.
Bo choć mi wiele wychodzi kulawo, to parę rzeczy wychodzi mi ślicznie.
Koślawo na gitarze gram, nie śpiewam jak Kiepura Jan,
Lecz jedno dobrze umiem, wiem. To z Tobą fajnie spędzać dzień
Nie byłem nigdy w Saint Tropez, z filmów znam Arktyczną Biel
Nie muszę wcale jechać tam, gdy Ciebie tu na miejscu mam.
Nie umiem wódki dobrze pić, już nie wiem czy się umiem bić.
Lecz gdyby ktoś coś chciał Ci źle, to najpierw ze mną zmierzy się.
Solówa!
O dzieło, ale mam. Miłosne triki znam. Do tańca zapraszam. Bądź moją damą dam.
Prawo jest jak pajęczyna, bąka przepuści a muchę zatrzyma
Policjant łapię cię za grama, a oko przymyka na cwanego chama
Co wszystko zagrania do siebie, wykupił u księdza nawet miejsce w niebie
A życie jego ubogaca, strach zwykłych ludzi i ich ciężka praca
Bo to kleszcze, w ludzkiej skórze, krosty na matce ziemi, błędy w naturz
Myśliwi kochają przyrodę, jak stary gwałciciel dziewczyny młode
Najczęściej doznają spełnienia, gdy kulą trafią wilka jelenia
Językiem swym kamuflują sadyzm, cierpienie i to, że mordują
Niestety dobrze się czuję, gdy myślę, że na nich też ktoś zapoluje
Bo to kleszcze, w ludzkiej skórze, krosty na matce ziemi, błędy w naturze
kto tak nóżką grzebie w ziemi, kogucik rajski ptak,
w porzeczkach pająk plecie motyla kres,
na południe slonko idzie, kolczyki Tobie dam
z czereśni nadpękniętej, skapuje łza,
nad jezioro droga długa, pójdziemy razem tam
zanurzyć w wodzie głowy i dotknąć dna…
Nie rzucaj się mała na tory, ani nie tnij żyletką swoich rąk.
Nie atakuj bezbronna psów sfory ani nie jedź drogą pod prąd.
ref; Bo jutro, jutro będzie wiosna i suknię założysz radosną.
Do drzwi zapuka Twój książę, jeszcze nowe Ci skrzydła urosną.
Nie połykaj nasennych tabletek. Ani nie skacz w ciemnej wody odmęty.
Nie zarzucaj żadnych kwasów pod powiekę. Nie oddawaj swego ciała typom wstrętnym.
ref; Bo jutro, jutro będzie wiosna! I suknię założysz radosną.
Do drzwi zapuka Twój książę. Jeszcze nowe Ci skrzydła urosną.
Niepokonane uczucia twoje, niepokonane myśli twe
Niepokonana jest twoja siła, bo w tobie jest gorąca krew
Twoja ambicja i moja siła dają nam władzę i wielką moc
Zniszczyć nienawiść i złe zamiary łaskę wylejesz wprost
Łaska, pokój, szczęście, to jest twoje podejście do ludzi, podejście
Na wielkie wody się wybierasz, choć wiesz, że nie masz tyle sił
Ze swym rozumem ciągle się spierasz i innych ludzi olewasz
Łaska, pokój, szczęście, to jest twoje podejście do ludzi, podejście
Maria i Józef
józef zmarł na raka wargi, leży w ziemi drugi rok,
żona wciąż o nim pamięta, mieszka sama, taka piękna
– panna wdowa; maria wdowa po józefie
pod numerem mieszka trzecim, wszyscy w bloku,
że trzepnięta; nosi kotom – taka święta – panna wdowa;
… a gdy wieczorem wychodzi na cmentarz;
siada na ławeczce przed grobem męża;
zaciąga się powietrzem; wzdycha bo dobrze
było kiedyś, wyciąga chusteczkę, ociera łzy i śpiewa
mężowi tak:
ile razy byłeś ciałem zanurzonym w dzikie krzaki
ciepłą nocą; i rzygałeś marzeniami za 3 złote
co przynoszą wiśni smak; ile razy już wiedziałeś
co jest grane o co tak naprawdę chodzi; kiedy rano
szedłeś miastem taki lekki; tak spokojny pan
swych nóg…
józef zmarł na raka wargi leży w ziemi drugi rok;
w trumnie jest bardzo statycznie, józef słucha kwiaty
ślicznie – rozkorzenia; wiosnę lato jesień zimę józef
liczy tętno świata i przeżywa po raz drugi wszystkie
noce i poranki;
… a gdy wieczorem stygnie ziemia, jozef wsłuchuje
się w kroki ludzi chodzących po cmentarzu, czeka
na marię, czeka a gdy ona kończy swoją piosenkę;
józef ile sił w swoich zgniłych płucach śpiewa:
ile razy byłaś ciałem zanurzonym w dzikie krzaki
ciepłą nocą i rzygałaś marzeniami za 3 złote
co przynoszą wiśni smak; ile razy już wiedziałaś
co jest grane o co tak naprawdę chodzi, kiedy rano
budziłaś się przy mym boku taka piękna.
Muzyka końca lata
jeden krok do domu; a morze tak blisko; czuję słony zapach spienionej spaliny; jeden krok do domu; mchem zarosły szklanki; jeden krok do domu; a ty nie wierzysz mi; że ciało że ciało; pachnie poziomką; prosze o dachówkę z kremem truskawkowym; a drzwi zamknięte już; jak przekręcić palcem zardzewiały zamek;
jeden krok do wojska; pięć krokow do ciebie; śpiewam o miłości by zmniejszyć odległość; a drzwi które chowasz; bo gdybym ja znalazł je, to podpaliłbym; pudełko zapałek jest całe mokre; pudełko zapałek; jesteś daleko;
drzwi od pokoju pukam ja; a kiedy umrzesz pójde już
Na cienkim
h a
na cienkim wziął na krakowskim kebaba,
on nie jest stąd-nie pytaj o tatuaż z róż;
przychodzi tu, czeka pod bramami UW
na kogoś, kto kiedyś obiecał mu coś.
C h e
czego szukasz w wielkim mieście, czy nie widzisz, że odeszła,
że nie wróci więcej już…
h a
zapomnij, że mówiła: przyjedź, weź mnie w noc,
że jej tu źle bez ciebie, ciągle zimny koc;
ty byłeś gdzieś a życie rytm nabija wciąż,
spóźniłeś się, już inny oplata ją wąż.
Naucz się być sam
Między tymi, którzy kochają, ale mnie nie rozumieją
A tą która rozumie, ale dłużej już nie kocha
Kulę się łóżku, tulę się do psa
Choć z oczu trochę cieknie, to nucę sobie tak
Naucz się być sam, polub siebie i ten stan
To najkrótsza droga do szczęścia
Pograj na gitarze, wyprowadź ze schroniska psa
Zadbaj o swe rośliny, spędź z kimś noc ot tak
Załóż nową pościel, skorzystaj se ze spa
Nie czekaj na miłość, może kiedyś da ci znak
Naucz się być sam, polub siebie i ten stan
To najkrótsza droga do szczęścia
Nie napiszę już piosenki
Nie napiszę już piosenki, pomyślałem tuż przed snem
Tyle jest muzyki, nie ma komu słuchać jej
Już nie będę gwiazdą rocka, nie, nie dla mnie listy szczyt
Można już odetchnąć, koniec z nagrywaniem płyt
Czas pobawić się w nie na punkty grę
Mieć wolny weekend
Próba lepsza jest niż koncert, jak od seksu wstępna gra
Czysta radość z muzy, bez biletów i bez braw
Ale coś ciągnie na scenę, może w oczach dziewczyn blask
Może te podróże do nieznanych polskich miast
Czas pobawić się w nie na punkty grę
Mieć fajny weekend
I spłukać się
Nie pytaj
G a e C h
nie pytaj mnie tylko chodź i przytul się,
nie hamuj łez, po nich zawsze lepiej jest,
nie musisz wierzyć w miłość aby ją poczuć,
G a e C
ona jest i działa, jest i działa niezrozumiała.
G a e C h
możesz mówić że to chemia że mi tylko zdaje się,
przecież czuje jak dojrzewa jak roślina kwitnie schnie,
możesz mówić że jej nie ma w twoich smutnych oczach jest,
G a e C
ona jest i działa, jest i działa niedoskonała
Ona nie chce jeszcze spać
G E D C a h a e a
ona nie chce jeszcze spać choć już niebo w czarnej sukni jest w telewizji w piłkę grają a ją do kuchni ciągnie coś słodkiego co mi powiesz kocie mój czy mnie weźmiesz jedną ze swoich dróg tam gdzie miasto traci węch gdzie nierówny oddech równym staje się
h a h
czasami dobrze spojrzeć w nie, do góry
D C G e
w milionach gwiazd ukryć cały strach,
powierzyć się sile kosmicznej
G E D C a h a e a
ona nie chce jeszcze spać choć w jeziorze księżyc kąpie się przy ognisku z gitarami takie ładne oczy śpiewać chce co mi powiesz chłopcze mój czy wybierzesz ze mną nocy chłód czy przykryjesz kocem mnie kiedy słońce w trzcinach zbudzi dzień czasami dobrze spojrzeć w nie, do góry
Ostatni taniec
Nic nie pomogły spacery nocą
Wilki znów wyją wiadomo po co
Ulice płaczą jak krokodyle, gdy zmartwychwstają w brzuchu motyle
Zmęczone twarze stałych bywalców, co zdjęli pętle z serdecznych palców
Właśnie zgubiłem powrotny bilet, chociaż spojrzałem tylko na chwilę
Jeszcze nie tańczą białego walca, a każdy już ją prosił do tańca
Macham z daleka tej fatamorganie. Ostatni taniec na pożegnanie
Próbuję podnieść spojrzenie z ziemi, gdzie wszyscy święci szukają kamieni
Niech rzuci pierwszy kto jest bez winy. Dzisiaj, bo jutro się nie zobaczymy.
Perła Wszechświata
G h G h
Jesteś Perłą Wszechświata, Matką ludzi i mchów
G h C a
Jesteś najlepszą z planet, Ziemio!
G h G h
Za twe wody przejrzyste, cienie lasów i gór,
G h C a D
Za twe łąki kwieciste dziękuję
C G e G
Wierzę, że przyjdzie czas, kiedy przejrzy Twój lud
C G a
I zrozumie, że ma tylko Ciebie
C G e G
Że ta Ziemia to skarb, życie na niej to cud
C G a
Że nie mamy Cię tylko dla siebie
G h G h
Tyle potrzeb bez sensu, upychamy do głów
G h C a
Rozmieniamy ten świat na banknoty
G h G h
Kiedy to, co najlepsze, dajesz niemal za free
G h C a D
Szczęścia szukam pod dorodnym drzewem
C G e G
2x Wierzę, że przyjdzie czas, kiedy przejrzy Twój lud
C G a
I Zrozumie, że ma tylko Ciebie
C G e G
Że ta Ziemia to skarb, życie na niej to cud,
C G a
Że nie mamy Cię tylko dla siebie,
G h G h G h C
oooooooooooooooo
G h G h G h C a D
oooooooooooooooo!
h a C e
Niszczymy Cię od lat, zabijamy Twoje dzieci
h a D D
Ja nie chcę dłużej tak, jedyny raj, to raj na Ziemi
C G e G
2x Wierzę, że przyjdzie czas, kiedy przejrzy Twój lud
C G a
I Zrozumie, że ma tylko Ciebie
C G e G
Że ta Ziemia to skarb, życie na niej to cud,
C G a
Że nie mamy Cię tylko dla siebie,
G h G h G h C
oooooooooooooooo
G h G h G h C a D
oooooooooooooooo!
PKP Anielina
na górce koło stacji PKP Anielina, w dni ciepłe z kolegami butelki z piwa opijam
pociągi przejeżdżają, a głowa mocniej się kiwa
na górce koło stacji PKP Anielina;
rozmowy o dziewczynach, te same w kółko tematy, że życie co raz krótsze, że czas już wracać do chaty
bo choć żony nie czekają, to ile można tak siedzieć, przerabiać te schematy
już lepiej surfować po internecie, już czas surfować po internecie, już lepiej
Pieśń prawiczka
Przypomniała mi się taka noc sierpniowa
Pusta chata ja i DEAD CAN DANCE
Z balkonu na czwartym patrzyłem na miasto
I myślałem o tym, jak to jest
W taką noc sierpniową leżeć z kimś na plaży
Liczyć meteory, pieścić biust
Albo pod namiotem, powiedzmy w Bieszczadach
Przekazywać bucha z ust do ust
Skomlałem z miłości niezaadresowanej
Czułem jak się przesypuje czas
Że już prędzej przyjdzie nowy koniec świata
Niż się dowiem co to pierwszy raz
A potem przyszła, boleśnie rozszerzyła źrenice
Oślepiony przestałem widzieć smutek tego świata
Piękna 7a
D h G h G
najładniejsze w okolicy są dziewczyny z naszej szkoły, kiedy idą po ulicy gwiżdżą na nie robotnicy
Cis F dis Fis
w parku robią sobie zdjęcia, pierwsze wino pierwszy joint,
Cis F dis D
dujer, piwo tak po lekcjach i rozmowy o reklamach.
D h G h G
rewolucja jest potrzebna kup telefon w che guevarę, na powiekach warstwa srebra szybko możesz znaleźć parę.
Prywatny Ciechocinek Zbaw się Rude drzewa
Zmęczyłem się, ludźmi miastem i pracą
Muszę wyjechać stąd, za ten tydzień mi nie zapłacą
Kciukiem wyłączam transmisję danych komórkowych
O komentarz od załamania, czas zluzować układ nerwowy
Mój prywatny Ciechocinek, nad rzeką w pewnym lesie
Gdzie wyspany i dotleniony, będę gotował barszcz
Z buraków będę gotował barszcz, powoli będę gotował barszcz
Z uchem nastrojonym na radio przyroda
Nad łąką wieczorna mgła skrywała ciężarną kotkę
Teraz pyszczkiem podobnym do lwa ociera się o moje spodnie
Co może ci dać człowiek, który wyrzekł się mięsa
Cieciorkę, kapustę czy szczaw, pasty z tofu może chcesz kęsa
A ona cicho miauczy i wtedy już rozumiem
Zapalam na kuchni gaz i zapraszam ją na ciepły barszcz
Ukraiński szkarłatny barszcz, z ziemniakami i z fasolą barszcz
Chłepczemy go wpatrzeni w ścianę lasu
Mam z sobą trochę trawy, książkę, gitarę i czas
Podprażam kminek do kawy
Towarzystwa dostarcza las
I tylko ciebie brakuje żono kochana ma
Chociaż ty dobrze rozumiesz, że rozłąka nie zawsze jest zła
Zmęczyłem się
Zbaw się, a mi daj spokój,
nie marzę by iść razem z tobą do pana obłoków
Ja nie drżę na myśl o fotelu po jego prawicy,
niech moszczą się tam księża i boscy fanatycy,
2x A ja tu z dziewczynami, pogrzeszę aż do rana
Choć szatan tańczy z nami, nie boję się szatana
A co jeśli tym niebem kierują ludzie święci,
i każą ci się modlić przez całe życie wieczne
A co jeśli w tym niebie nie ma miejsca na zwierzęta,
nie rosną tam rośliny, nikt ci nie zrobi skręta
2x Ja wolę moją duszę zakopać w czarnej ziemi
Niech karmią się nią drzewa od zimy do jesieni
za oknem rude drzewa rosną w jesienny chłód
dziś dużo nam nie trzeba, herbaty z ciepłych słów
ref; pod kołdrą z liści jeżyk z jabłkiem śpi, malujesz szminką usta, na policzkach tusz, zejdź na dół bo ktoś puka w twoje drzwi, na pewno nie listonosz..
ty masz swój mały świat, mnie w nim nie potrzebujesz i choć starszy o pięć lat, nie zawsze cię rozumiem
i teraz kiedy milczysz tak kiedy oczy się mijają to wiem, że to nie będzie długo trwać, nasze serca się szukają
ref: pod kołdrą z liści…
Skąd jest ten wiatr
żywy, żywe kwiaty rosną na cmentarzu; martwy martwe mięso wietrzy się na targu; żółty żółte włosy ma nasza dziewczyna; co ją dzisiaj wprost ze stawu wyłowili; skąd jest ten wiatr!, skąd jestem ja!… nocą bloki modlą się w rytmie hip hopu (joł czek dis aut men!) o to by to wszystko diabli w dupę wzięli; chleba nie ma, mleka też nikt nie roznosi; gdzie są dobre młode czasu PRL-u; skąd jest ten wiatr …
Szkoda czasu
długo spał i zanim wstał pomyślał, że tak będzie nawet lepiej już nie martwić dłużej się, że ta miłość skończy źle; czas wyobrazić sobie życie bez niej, starczy chmur czas na akord dur;
ref; bo szkoda czasu, szkoda lat na pochmurne stany, miłych dziewczyn pełny świat; szkoda czasu, szkoda lat na samotne noce, pięknych dziewczyn pełny świat;
zdjęcie w medalione, zdjęcie na półce, wszytkie listy od niej do pudełka schować czas i do słońca zwrócić twarz; na miasto wieczorami wyruszać z kolegami, łapać w plecy nowy wiatr, przecież przyjdzie nowy wiatr, bo..
ref; szkoda czasu…
Słońce na wiatr
Czemu czasem znowu nie mieć tych szesnastu głupich lat.
Rozmawiać o niebie i Polskich Królach.
W nocy z piątku na sobotę w Diablo dwójkę całą grać.
Całować poduszkę i mieć je z pamięci.
Miałaś oczy Halle Berry lecz smutniejszą od niej twarz.
Lubiłaś się bawić inaczej niż ja.
Coraz mniejsze moje miasto, coraz mniejszy jestem ja.
Czerwone słońce świeci na wiatr.
Słowaccy piłkarze
Jak słowaccy piłkarze, chociaż czerstwe ich twarze nad Włochami mam swoje przewagi.
Twarde robotne ręce, duże cierpliwe serce, no i słowa na wiatr nie rzucane.
ref; Przeniosę Cię przez życia próg, będziesz miała jak za piecem w srogą zimę polna mysz.
Co Cię boli, co straszy, co Ci się złego zdarzy Ty nie będziesz już sama na ziemi.
Wyjmę miecz spod poduchy i przegonię złe duchy, los się wkrótce dla Ciebie odmieni.
Stare zaklęcie
Kończy się dzień pełen burz, ciemno jest leżymy już.
To co się stało i to co będzie, nie daje spać, serce tak pędzi.
No dokąd rwiesz się trzcino na wietrze, Nie takie rzeczy, jakoś to będzie.
Na usta pcha się stare zaklęcie, którym kiedyś odganialiśmy strach:
Aniele boży, stróżu mój, we dnie w nocy Ty przy mnie stój.
Świąteczny
Znów ten zimowy dzień, dolewam wódki do herbaty,
Plusk! To zimowy deszcz, dzieci bawią się śniegiem z cukrowej waty.
ref; A w telewizji bajek sto, a może tysiąc. Sam nie wiem..
Pierwsza gwiazdka na niebie, pies przy piecu śpi.
Dzieci były grzeczne, nikt dziś nie jest zły.
Czuję się bezpiecznie kiedy wiem, że Ty dobrze życzysz mi.
Mówią, że gdzieś zimno jest i marzną ludziom ręce.
U nas ponad zerem rtęć, przyjemnie jak w stajence.
re; Choć kolęd już nie śpiewa nikt i na pasterkę nikt nie bieży.
Stoły pełne talerzy, karp już z wanny znikł.
Po sutej wieczerzy zasypiamy w mig,
Pytasz, czy mnie cieszy nasz zimowy flirt.
Tani szampan
Tani szampan i manowce – tak chcę spędzić cały dzień
Bez łączności konieczności – weź mnie w ulubiony cień
Weź mnie w cień
Jesteś dla mnie fajną panną, lubisz wcześnie chodzić spać
Lubisz psy i puste plaże, lubisz w gry planszowe grać
Ale dziś jest piękne lato! Lody szybko topią się
Trzeba nam uciekać z bloku
Weź mnie w ulubiony cień
Weź mnie w cień
To co widziałem
a B
bieszczadzki spleen i płonące drzewa wisła w toruniu i sztutowska mewa wschodzące słońce tuż nad stodołą przekwitłe panie jesienią na molo i woda i słońce i drzewa i las i wszystko to co wypełnia mój czas
F a B
bo wszystko to co widziałem bez ciebie
nie liczy się nie ważne jest bo bez ciebie
F a B G
i woda i słońce i las
F a B
nie liczy się nie ważne jest bo nie ma nas
a B
ścianka izrael kobiety w jazzgocie kawałek kulki i bandy na squacie brygada kryzys emiter pudelsi mordy świetliki i starzy singersi pustki the users i ewa braun i wszystkie piosenki co z kapelą gram
F a B
bo wszystko to co słyszałem bez ciebie,
nie liczy się nie ważne jest bo bez ciebie,
F a B G
te płyty kasety koncertów czas,
F a B
nie liczy się nie ważne jest bo nie ma nas
To se ne vrati
mówiła tak chociaż myślała nie; jeszcze nie jest za późno, nie jest za późno; po prostu wstać, po prostu sobie pójsć; no dalej na co czekasz no, na co czekasz przecież chcesz; ten pierwszy raz, nie tu nie tak nie z nim, no rozpuść wlosy mała, niegrzeczna badź tak mówił on, a jego dłoń rozpieła nogi jej.. ref: to se ne vrati.. po moście szła pod ręke z chłopcem swym; jesienne słońce, ciepły wypluwa wiatr prosto w jej twarz, zapytał jak kochanie czujesz się, uniosła żółte liście płynąca głośno w żyłach krew i pośród drzew zgubiła słowa dwa: zdradziłam cię…
Wakacje w mieście
gis E gis E
w stawie za blokiem nie ma już raków, są za to puste butelki; łowią je tam moi sąsiedzi, gdzieś tam pływa i moja; w parku na drzewach mało dziś liści, są za to tłuste kondomy, przynieśli je tam moi koledzy, gdzieś tam wisi i mój; starszy porucznik, kiedyś w milicji chodzi nocą za śmietnik, święconą kredą na kontenerze pisze: K+M+B; banda gówniarzy złapała kota, karmią go zsiadłym mlekiem; a kot się z nerwów zsikał…
gis
nerwus (x 6)
H G gis Fis
Wakacje w mieście! Kto nie został niech żałuje
H G gis Fis
Wakacje w mieście! kto nie pije ten kabluje!
gis E gis E
policja muchy sukienki i trzepak, wszystko gotuje się w sosie; jest tak gorąco i jeść się nie chce – obiadu dziś nie będzie; wentylatory i wibratory… a kot się z nerwów zsikał…
gis
nerwus (x 6)
W boule gram
Od miesiąca robię ruch, pływam, w kosza gram za dwóch, gubię brzuch
A gdy zmęczę się jak pies, wtedy schodzi cały stres, lepiej jest
Stara prawda działa tu, w zdrowym ciele zdrowy duch i dlatego robię ruch
Już zmieniłem szefów trzech, byli dziwni strzygli brew, pili krew
A mi szkoda nerwy psuć, tępym dłutem serce kłuć, sam se słódź
Wolę młode wino pić, niż wampirzym sługą być
Chociaż długo byłem sam, teraz fajną pannę mam, w boule gram
Książki, płyty to nasz skarb, starczy nam na wiele lat, czasu szmat
I choć ciało psuje się, nie najgorsze życie me, całkiem dobre życie me
Wetlina
D a G C h
włosy pachną miętą; zerwaną nad potokiem; słońce na patelni; ścina białko; wygrzany kamień jak twoje ciało ciepły; bzyczy i szumi świat swą piosenkę;
*Dis7+ F g
Wolno płyną po niebie chmury; drzewa i krzewy rzucają cień; gdzieś skryły się miejskie wichury;
*Dis7+ F G
nożykiem zrobię łódkę z kory; i popłyniemy..
Wiosna
Winem na ławce dziadki się grzeją Listonosz wiosny przyniósł pierwszy liść 2004 jadę koleją do Ciebie Kupiłem w mieście paczkę kadzideł Czarne sznurówki, takie jak chciałaś Gumki miłości wiozę w torbie Wiosna tuż, tuż…
Wiosna tuż, tuż pranie szybciej wyschnie skóra ściemnieje Wiosna tuż, tuż znów się będzie za blokami w piłkę grać Wiosna tuż, tuż znów przyjemnie będzie pić pod gołym niebem Wiosna tuż, znów się będzie chciało żyć nie tylko spać
Wolny
A cis
zapijam kompotem wrodzoną tępotę,
G Fis G
mrówka chodzi po szkle;
A cis
poranne przeciągi, ja widzę cię ciągle,
G Fis G
twój dekolt słodkie czereśnie;
A cis G Fis G
jechałaś pociągiem relacji Toruń – wschodnia; nie zacząłem nie zapytałem choć wiedziałem wtedy że…
h D A cis
na ciebie czekałem dla ciebie uwierzę nawet w niebo; wyryję palcami w kamieniu twoje imię na wieki…
A cis
puste mieszkanie i samotne pranie,
G Fis G
sam robię jajka na twardo;
A cis
chłopaki mówili: na dysk przyjdź, dziewczyny
G Fis G
wyrywaj i wsadzaj w wazon
A cis G Fis G
nie dla mnie te kwiaty bo technem zbyt pachną,na jedną poczekam dla jednej zaśpiewam refren piosenki tej
W środę wieczorem
G C e D C
W środę wieczorem kochali się on dał jej forsę, mówił weź i kup sobie coś naprawdę ładnego; nie chciała brać mówiła że mogą żyć inaczej, że za pieniądze nie odkupią już tych straconych chwil
D e C (Fis G x5)
o kochana tutaj nie ma dla mnie pracy
F C e
tam zarobię i wrócę znów
D e C (Fis G x5)
o mój miły mam pod sercem ziarnko życia
F C G
tak bym chciała byś przy mnie był
G C e D C
niuniu naprawdę to już jesteś tego pewna, przecież tak uważaliśmy na małe jeszcze nie czas; ty, szkoła, ja bez pracy, niuniu nie płacz proszę. tak naprawdę to się cieszę, we dwoje damy radę…
Za oknem rude drzewa
A cis E D
za oknem rude drzewa rosną w jesienny chłód>dziś dużo nam nie trzeba herbaty z ciepłych słów
A h cis D
pod kołdrą z liści jeżyk z jabłkiem śpi,malujesz szminką usta, na policzkach tusz,zejdź na dół bo ktoś puka w twoje drzwi,na pewno nie listonosz..
A cis E D
ty masz swój mały świat, mnie w nim nie potrzebujesz,choć starszy o pięć lat, nie zawsze cię rozumiem;i teraz kiedy milczysz tak kiedy oczy się mijają,to wiem, że to nie będzie długo trwać,nasze serca się szukają.
Zielone oczy
zielone oczy kota znikąd; świecą ciemną nocą nad miastem; szurają mokre wąsy po chodniku; zbierając ciepłe basy z wiśniami; otwieram okno w pokoju; konwalie fiołki maciejka; trzeszczy miasto w nastroju wiecznego niezaspokojenia
Zima
w nocy spadł pierwszy śnieg, przysypał nasze podwórka, na sanki zabiorę Cię, we dwoje zjedziemy z górki.
i znowu opowiesz mi jak byłaś mała i chłopcy rzucali śnieżkami, jak z mamą i z tatą lepiłaś bałwana, jak mróz całował w policzki. od dawna dobrze już wiem, że z Tobą chcę każdej zimy na sanki wybierać się i słuchać starych historii.o rybach w przerębli i zgubionej czapce i zaspach wysokich do nieba, o lizaniu sopli i stromej ślizgawce i śniegu, co nie chciał się lepić.
Złoty krążek
Obiecaj mi, że prędko dziś nie zaśniesz. Szalenie tańczyć chcę, choć z Tobą tańczę źle.
Poślubieni tej nocy nie stracimy, posłodzisz wódkę tak aż gorzki straci smak.
Zmiana czasu
głowa na poduszce; słońce wstało zimniejsze; dzień zaczął się później; a skończy się wcześniej; słońce na poduszce; szoruje zęby w łazience; dzień zaczął się później; a skończy się wcześniej; słońce na kaflach w kuchni; woda już prawie gorąca; mrówki lepią się w cukrze; bo rozsypałem niechcący; książka, idę ja zwrócić; po drodze spotykam jesień; idziemy razem na piwo; dzisiaj będziemy się kłócić
Żabi
C e F
Wiosną na drogach żabi holocaust,twoja twarz;w skowycie kotów w szeptach mamrotach twoja twarz;a kiedy nie śpię i nie wiem gdzie jesteśczuję strach;przed tym co było przed tym co będziew moich snach.
F G C B
tylko przyjdź i podaj mi ręce, zatańczymy jak w tej piosence;
F G B
tylko przyjdź i podaj mi ręce
C e F
idę ciemną nocą nawet księżyc się chwieje;kuszą prostytutki i kradną złodzieje;fantazji wytwory mury pokrywają;jesteś moim sercem, jesteś moją wiarą; gdy pod twoim blokiem w ciemności stoję;kiedy słyszę sen twój błogi już niczego się nie boję;marzeniami i myślami jestem przy tobie;nie wiem czy chcesz tego lecz pofruńmy na całego.
Żółty pies
jestem żółtym psem, liżę wodę w kałuży
przyjdź i przytul mnie, na pewno nie ugryzę cię
bo ty przynosisz sny, zagłuszasz pchły tysięcy chwil
a kiedy deszcz w zmierzwioną sierść, wkładasz ciepłe palce swe
czekam na ten dzień; prosty zwykły ostatni
gdy zabierzesz mnie już na zawsze do siebie
będziemy zrywać gwiazdy zanurzeni w ciepłym mleku
i wtedy znikną drzazgi, ktore siedzą w naszych oczach.
Żyjmy
Jak chcesz dojść do nowych miejsc, nigdy nie zmieniając dróg
Nie licz na uśmiechy szczęść, żaden nie pomoże bóg
Boisz się popełnić błąd, mówisz dobrze jest jak jest
Żyjmy póki życie trwa, żyjmy do samego dna, żyjmy póki da się żyć
Oprócz tego nie ma nic